Jestem Amanda lecz moi przyjaciele i chłopak Max nazywają mnie Kanada, tak szczerze mówiąc to nie wiem dla czego . Jestem 20letnią szatynką o niebieskich oczach. Od roku pracuje w piekarni "U Catherine" jest tam miła atmosfera, poznałam tam mnóstwo wspaniałych ludzi, mam elastyczne godziny pracy przez co mam czas na studia i naukę. Mój chłopak mnie kocha. Można powiedzieć wspaniałe życie czego chcieć więcej jednak jest jedno Ale.... Gdy byłam mała moi rodzice zmarli w wypadku samochodowym a jak by tego było mało od niedawna Maxsowi odwala zaczęło brać dragi i gdy ich za dużo weźmie to....no...on mnie bije. Czasami jest to zwykły cios w twarz albo nie miły komentarz Ale w niektóre złe dni jak to on nazywa po prostu znęca się nad emną. Tak było i tego wieczora. Wrócił naćpany z imprezy było po 1:00 w nocy ale on nie zwracał uwagi na godzinę i innych zaczą krzyczeć i wymierzył cios w mój policzek. Wiedziałam co będzie dalej to znów ten jego zły dzień. Nie chciałam czuć tego bólu tego cholernego bólu. Wybiegłam z domu on zaczą jednak mnie gonić, czułam strach. Po chwili byłam na dworze kurczę dzisiaj akurat śnieg zaczą padać jest po niżej zaraz a ja na boso w samej koszuli i bieliźnie biegam. Udałam się w stronę parku Max nie dawał za wygraną i ciągle mnie gonił lecz po chwili odwróciłam głowę widziałam tylko krzaki, jego tam nie było. Po minucie poczułam ból wpadłam na kogoś leżałam na nim z jego ręki wypadł śnieżno-biały telefon :
- Jezu przepraszam Pana
- Jakiego Pana jestem Louis
- Co ty robisz z moją dziewczyną? - Spytał Max
- Max to nie tak jak myślisz.
Próbował mnie wźąść od Louisa jednak on mnie mocno do siebie przytulił i nie puszczał chyba wyczuł ze jest coś nie tak. Max chciał go uderzyć jednak ja zasłoniłam jego twarz swoją i to ja obserwałam to tak bolało. Lou zaczą coś mówić chyba do telefonu :
- Przyjedźcie do parku "Flower Place"
Max przez cały czas krzyczał i próbował mnie wyrwać z objęci Louisa w końcu do parku przyjechała 4 chłopaków : -
Puść ich!! Bo zadzwonimy na policję!! - Krzyna lokaty chłopak
- Bo ja się ciebie boję
Opuściłam objęcia Lou nawet nie wiem jak to się stało. Max złapał mnie za rękę i przerzucić na płacy zaczęłam mu się wyrywać jednak to było na nic
- Ja też!!
- Jak chcesz - Max opuścił mnie w sam środek zaspy
Na dodatek nie mogłam się ruszyć ponieważ trzymał on swoją rękę na moim ramieniu i oparł się na nim z całej siły. W pewnym momencie usłyszałam tylko sygnały radiowozów policyjnych. Max mnie pościł i zacZa uciekać. Widziałam tylko jak Lou do mnie odbiega i bierze ba ręce wyciągając z wielkiej śnieżnej zaspy :
- Nic ci nie jest?
Mocno mnie do siebie przytulił w końcu obwiną mnie kocem nie przestawał mnie jednak mocno i czule obejmować. W związku z Maxem tego mi brakowało. Robiło mu się coraz cieplej po chwili zasnęłam w jego ramionach. Obudziłam się w cudzym łóżku, w cudzych pokoju i w cudzym domu. Chciałam się wydostać z łóżka jednak coś mi nie pozwalało. Odwróciłam nie pewnie głowę i zobaczyłam śpiącego Louisa wyglądał tak słodko. Obejmował mnie swoją ręką dlatego nie mogłam się ruszyć :
- Hej widzę że już nie śpisz - Powiedział zasypany.
- Tak jakoś wyszło, mogę wiedzieć co ja tu robię?
- Zostałaś u nas po wczorajszej akcji a spisz że mną bo musieliśmy ustabilizować twoją temperaturę ciała.
- I co już jest ustalilizowana? - Uśmiechnęłam się do niego.
- Chyba tak - Miałam wielką ochotę go pocałować,
Te jego oczy są takie błękitne są jak ocean pełen skarbów, a jego uśmiech powala na starcie. Zrobiłam to w końcu raz się żyje. Wpiłam się zachłannie w jego czerwone usta, po chwili jednak zrozumiałam że to był błąd :
- Przepraszam cię nie powinnam.
- Cii - Położył palec na moich lekko różowych ustach .
Po czym przysuną się do mnie i złączył nasze usta w jedność, pocałował mnie nie wiedziałam co mam myśleć jednak po chwili odwzajemniłam jego pocałunek. Był on pełen miłość właśnie tego mi brakowało. Ja po prostu chciałam być kochana a Max mi tego nie dawał. Po dwóch latach nadal jestem z Louisem. W pewnym sensie dziękuje Maxowi za to bo to przecież dzięki niemu spotkałam mojego księcia z bajki. - Amanda choć na chwilę na dół - Zawołał mnie Zayn
Zeszkam po krętych schodach i doszłam do salonu. Ah znowu zima, znowu pada śnieg, znowu jest tak magicznie.
- Louis czeka na ciebie w ogródku.
- Ok - Co on robi w zimę w ogrodzie.
Wyszłam na zewnątrz i to co zobaczyłam... Po prostu mnie zamurowało. Na dworze były wysyłane serce z świec i róż a w środku wielkiego romantycznego serca stał Louis. Podeszłam do niego i usłyszałam :
- Hej kochanie mam ci cis ważnego do powiedzenia. Wtedy w parku gdy cię pierwszy raz zobaczyłem wiedziałem że jestes ta jedyna i to że ciebie kocham nad życie dlatego nie chcę żebyś była już moja dziewczyną......
Co żart czy on ze mną zrywa? A co z tymi wspaniałymi dwoma latami? One nic dla niego nie znaczą?
- Ja chcę zebyś była kimś więcej w moim życiu - Uklekna na jedno kolano z marynarki wyją małe, czerwone pudełko otworzył je - kochanie czy
zostaniesz moja żona? - Po tych słowach po moim policzku spłynęła Łaz
- Tak - Ukleknekam przed nim i mocno go do siebie przytuliłam -
kocham cię
- Ja ciebie też - założył pierścionek na mój palec, po czym mnie pocałował. Od dziś mogę nazywać się Panią Tomlinson.
- Tak - Ukleknekam przed nim i mocno go do siebie przytuliłam -
kocham cię
- Ja ciebie też - założył pierścionek na mój palec, po czym mnie pocałował. Od dziś mogę nazywać się Panią Tomlinson.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz