czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 17

Tina
    Obudziłam się zauważyłam że Louisa nie ma przy mnie nie powiem zdziwiło mnie to . Ale po chwili usłyszałam że ktoś wchodzi do pokoju odwróciłam się do dziwi i ujrzałam stojącego z tacą Lou który po chwili usiadł koło mnie i powiedział :
- Smacznego - Uśmiechną się i podał mi tace na której znajdowało się śniadanie .
- A co to śniadanie do łóżka ?
- No widzisz dla ciebie wszystko .
- Dziękuję - Dałam mu buziaka w policzek i zaczęłam jeść .
- Wiesz może pojedziemy do moich rodziców na święta ?
- No możemy .
- No bo wiesz za raz się zaczną  .
- Tak wiem o tym i też wiem że nie ma śniegu .
- A jak chcesz możemy pojechać do twoich rodziców później może tak być ?
- Nie chce jechać do nich na święta .
Świetnie teraz zaczną się pytania ale dla czego ? Co się stało ? Nienawidzę ich ale oczywiście Lou po chwili dodał :
- A dlaczego ?
- Bo nie chcę tak trudno zrozumieć - Podniosłam lekko głos
- Przepraszam nie wiedziałem że dla ciebie to wrażliwy temat .
- Nie to ja przepraszam nie potrzebnie podniosłam glos chodzi o to że pokłóciłam się z nimi w przeszłości i nie utrzymujemy teraz kontaktów .
- A mogę wiedzieć o co poszło ?
- Nie chcę o tym rozmawiać .
- Dobrze co dzisiaj robimy ?
- No nie wiem masz jakiś pomysł .
- Ja to bym się najchętniej nie ruszał z łóżka .
- Jak chcesz .
- A tak na poważnie ?
- To zależy kiedy chcesz jechać do twoich rodziców ?
- No nie wiem jeszcze do nich nie dzwoniłem .
- Zróbmy im niespodziankę , kiedy zazwyczaj do nich jedziesz ?
- 22-23 grudnia .
- Jest 20 jak przyjedziemy wcześniej to się nic nie stanie co nie ?
- No nie ale to dzisiaj chcesz jechać ?
- A dlaczego nie , od razu byśmy się spakowali i wiesz .
- No dobrze tylko może byśmy jeszcze pojechali do sklepów po świąteczne prezęty ?
- No ok to zbieraj się .
- No ale .....
- Bez żadnego "ale" - Przerwałam mu .
- To ty idź pierwsza
Wzięłam swoje nowe ubrania i poszłam do łazienki umyłam się i pomalowałam . Zajęło mi to około pół godziny . Wyszłam z łazienki i co widzę śpiącego Louisa  na stoliku nocnym leżała szklanka z wodą mineralną . Wiem że będę musiała zmienić pościel no ale mówi się trudno . Podeszłam do niego wzięłam szklankę , nakierowałam ją na jego twarz i lekko przechyliłam przezroczysta ciecz uderzyła w jego twarz a on się obudził i szybko wyszedł z pod kordły odsunęłam się trochę a on podszedł do mnie i powiedział :
- Daje ci 5 sekund na to żebyś uciekła - Powiedział lekko zmoczony Lou
- A co się stanie jak tego nie zrobię ?
- Przekonasz się po 5 sekundach - Uśmiechną się do mnie złowieszczo
Wolałam nie ryzykować więc szybko otworzyła dziwi i wybiegłam z jego pokoju a on zaczął odliczać po chwili byłąm na dole a on zaczął mnie gonić zauważyłam stojącego Harr'ego podbiegłam do niego i schowałam się za nim po chwili Lou mnie zauważył , podbiegł do nas i powiedział :
- Chodź tu .
- Nie - Odpowiedziałam po czym się uśmiechnęłam
- Co ci się stało ? - Spytał Harry
- Lou bierze udział w Miss mokrego podkoszulka - Odpowiedziałam
- Co ? - Powiedział siedzący na sofie Niall
Louis wyminoł Haarr'ego nie zauważyłam go bo patrzyłam na Niall'a miał taki zdziwiony wyraz twarzy . Po paru sekundach poczułam że ktoś mnie łapie w pasie i podnosi to był Lou przerzucił mnie przez ramię a ja zaczęłam mówić :
- Lou puść mnie !!
Nie odpowiedział mi
- Lou przepraszam !! No puść mnie !!
W końcu doszliśmy do naszego pokoju . Louis położył mnie na łóżku i powiedział :
- Nie udało ci się uciec .
- No nie niestety .
- Ale nie denerwujesz się za to ?
Pocałował mnie z ogromną miłością a ja to odwzajemniłam rękoma błądziłam po moim ciele , chyba się nie gniewał po chwili przerwałam nasz pocałunek :
- Lou musimy się zbierać - Powiedziałam cicho
- Daj spokój mamy czas - Nie przestawał mnie całować
- Ale mieliśmy jeszcze jechać po prezęty .
- Mamy czas .
- Niech ci będzie - Swoje pocałunki przeniósł na moją szyję . Po chwili ktoś wszedł do pokoju :
- Chciałem ..... Przepraszam - Powiedział Niall i zaczął wychodzić
- No wejdź już -  Powiedziałam
- Co jest ? - Zapytał się Lou
- Chodzi o to że twój telefon on.....no
- No.....
- Nie żyje , a teraz minuta ciszy - Po minucie - Naprawdę cię za niego przepraszam .
- Oj daj spokój kupię nowy .
- Ja ci go odkupię .
- Przestań dam sobie rade .
- Ok jak wolisz , to ja idę papa - Po czym wyszedł .
- No dobra chodzi już zbieramy się .
- Ale .... dobra już chodzi .
- Weźmiemy jedna walizkę co nie ?
- No spoko nie masz dużo rzeczy chyba że pojedziemy do ciebie .
- Nie chcę tam wracać .
- To pakujemy się w jedną , może ty chowaj ciuchy do walizki a ja ci będę je podawać ?
- No ok .
Spakowaliśmy się w pół godziny , Lou zniósł walizki na dół i zaczęliśmy się żegnać z chłopakami :
- Pa misie - Gdy to powiedziałem chłopaki podeszli do mnie i zaczęli mnie przytulać , z Lou zrobili to samo . Po chwili byliśmy już w samochodzie .
   
                                      * Przed domem Lou *
 
           Byliśmy tak blisko jego domu , trochę a nawet bardzo się stresowałam w końcu pierwszy raz zobaczę jego mamę i 4 wspaniałych sióstr zazdroszczę mu ich trochę :
- Denerwujesz się ? - Spytał się Lou patrząc mi przy tym w oczy
- No może troszkę .
- Nie ma czym - Gdy to powiedział schylił się i mnie pocałował . Ale nasz pocałunek przerwały otwierające się dziwi :
- Loui - Rzuciłią się na niego jego siostra
Gdy weszliśmy do domu zauważyłam jeszcze więcej dziewczyn , ja nawet jednej siostry nie miałam :
- Może nas przdctawisz ? - Spytała się Louisa najstarsza kobieta w tym domu .
- A tak mamo to moja dziewczyna Tina ale mówcie jej Ti a to jest moja mam Jay .
- Miło mi panią poznać .
- Ale jaką panią mów mi Jay .
- Dobrze .
- A nas nie przestawisz ? - Zapytała Lottie
- A tak .....
- Ale ja was znam dziewczynki .
- Tak to wymień nasze imiona ? - Powiedziała Lottie .
- No ok więc Lottie , Felicitie , Phoebe i Daisy no i co mówiłam .
- No ok może pójdziemy do salonu ?
- Jasne - Lou zdjął ze mnie kurtkę i poszliśmy do salonu , po czym dodałam pocichu :
- Oh Shit .
- Co jest - spytał się mnie Lou
- Nic nic .
- A co wy tu robicie ?
- Przyjechaliśmy na święta .
- Aha spoko .
- Wiecie co może pójdziemy na spacer czy coś , oczywiście jak chcecie ?
- Tak jasne - Odpowiedziały bliźniaczki .
- A gdzie sobie życzycie ? - Spytałś się Lou
- Na plac zabaw ! - Krzyknęłam - Boze tak dawno nie byłam na palcu zabaw , o przepraszam a wy gdzie chcecie iść .
- Niech będzie ten plac zabaw .
- Cudownie tylko zmeinię buty ok ?
- Tak jasne .
                                                                   *Po paru minutach *
- Dobra jestem gotowa to co idziemy ?
- Tak jasne .
Lou złapał za ręce Daisy i poszliśmy . W czasie drogi Phoebe złapała mnie za rękę i zaczęła rozmowę :
- Umiesz rysować ?
- Można tak powiedzieć a co ?
- Narysowała byś mi ksieżniczkę ?
- Jasne ja k wrócimy .
- A która z nich jest twoją ulubioną ?
- Ona nie lubi księżniczek - Powiedziała Lottlie
- Ohhh - Zmartwiła się Phoebe
- A to nie prawda najbardziej lubię Roszpunkę i jej zaczarowane włosy są super też bym chciała mieć takie długie włosy a ty ?
- Ja też Roszpunkę może obejrzymy ją ?
- Ok jak chcesz .
Po chwili byliśmy na placu było strasznie mało dzieci ale to nic pobiegłam szybko na chuśtawkę a za mną dziewczynki , chusitałyśmy się i w ogóle w końcu chusitawka mi się znudziłą i powiedziałam :
- To teraz gramy w berka , cchecie ?
- Jasne - Odpowiedziały blizinaiczki
- To ja zaczynam , a wy bawicie się z nami ?
- Nie - Odpowiedziały  starsze dziewczyny
- A ty ?
- Zostanę z dziewczynkami .
- Jak chcesz - Uśmiechnełam się i zaczęłyśmy się z dziewczynami ganiać
 
Louis
     Chyba dziewczyny polubiły Ti przynajmniej mi się tak wydawało . Gdy one się bawiły ja rozmawiałem z Lottie i Felicitie :
- Widzisz , twoja dziewczyna jest bardzo żywiołowa - Powidziała Felicitie
- Wiem czasami aż za bardzo .
- Aha zachowuje się jak dziecko .
- Wiem , ale nie przeszkadza mi to .
- Czy ona zawsze taka jest ?
- Zależy od sytuacji , potrafi być poważna ... ale to się żadko zdarza zazwyczaj jest uśmiechnięta , pełna energii i buzia jej się nigdy nie zamyka .
- To tak jak nam .
- O nie ona to potrafi gadać godzinami i czasmi mówi tak szybko że się jej nie da zrozumieć wtedy to jest porażka .
- Chyba dobrze się bawi ?
- Na pewno a wy dlaczego nie checie się ganaić z nimi ?
- Spójrz widzisz tam takich chłopaków
- Tak stoi tam taka dwójka lalusi .
- Jak możesz to nie są lalausie .
- Oj przepraszam to kto to jest ?
- Jeden z nich to Tony a drugi to Daiell .
- No i co w stosunku do nich ?
- No nie że są śliczni .
- I że niby oni wam się podobają ?
- Tak i nie chcemy wyjść na jakieś wariatki .
- Chłopaki lubią wariatki przynajmniej ja .
- No właśnie ty .
- Wiecie co nie powinnyście się przejmować nimi idźcie się bawić
- A ty pójdziesz z nami tak ?
- Aha , ruchy biegamy
Podbiegliśmy do dziewczyn i zaczęliśmy się w 6 bawić , po chwili podeszli do nas ....Tony i Daniell przypomniało mi się i zapytali się :
- Czy możemy porwać dziewczyny ? - Powiedział jeden z nich
- Zależy gdzie ? - Powiedział Lou
- Daj spokój , oczywiście że tak .
- Tina - Zauważyłem oddalające się dziewczyny - Co ty zrobiłaś ?
- Nic Berek ! - Krzyknęła
Po paru minutach przyszły dziewczyny :
- Hej dzięki że nas puściłeś .
- Mi dziękujecie mi .
- No tak .
- Jak by tu nie było Ti to byście nigdzie nie poszyły .
- Aha to dziękujemy tobie .
- Nie ma za co ale jak było kiedy następny randka ?
- Jaka randka ?
- Pogadamy w domu .
- Jasne
 
Tina
      Gdy wracałyśmy do domu zadzwonił do mnie telefon :
- Halo
- Dzień dobry czy z tej strony Tina Dawson
- Tak o co chodzi ?
- Pani przyjaciółka się zabiła
- Że co nie to nie prawda ale jak to , to nie możliwe .
- Przykro nam .
Odłożyłam zapasowy telefon do spodni i z trudem powstrzymywałam łzy . W końcu doszliśmy do domy szybko pobiegłam do pokoju Lou , usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać . Po chwili do pokoju weszły dziewczynki , szybko otarłam oczy z łez :
- Co się stało - Zapytała Daisy
- Nic - Do pokoju weszły Lottie i  Felicitie
- Ej czy nie widziałayście ....Co się stało ?
- Nic już mówiłam .
- A tak na poważnie .
- Nic - Wskazałam lekko głową na dziewczynki .
- Dziewczynki mogłybyście iść do mamy ?
- A dlaczego ?
- Bo was o to proszę .
- No dobrze .
Dziewczynki opuściły pokój a Lottie i  Felicitie  usiadły koło mnie i zaczęły rozmowę :
- To o co chodzi ?
- O moją przyjaciółkę sorki byłą przyjaciółkę - Wtedy łzy mi poleciały to było straszne gdy tylko sobie przypomnę ten telefon .
- A co z nią ?
- Co z nią chcecie wiedzieć ..... zabiła się przez tego psychola nienawidzę go , on też tak skończy .
- Jak to ?
- Nie ważne .
 
Louis
    Gdy rozmawiałem z mamą do kuchni  przybiegły Phoebe i Daisy i zaczęły mówić :
- Coś się stało Ti !!
- A co jest ?
- Siedzi na łóżku i płaczę dziewczyny nas wyprosiły z pokoju .
- Jak to co jej jest ?
- Nie wiemy .
- Ok mamo zaraz przyjdę .
- Jasne - Odpowiedziała Jay
Pobiegłem do mojego pokoju i zobaczyęłm rozpaczoną Ti i przytulające ją dziewczyny .

Ten rozdział jest trochę dłuższy bo nie były one długo dodawane . Mam
nadzieję że wam się spodoba i przepraszam za błędy .
Następny rozdział dodam za trzy
komentarze .


2 komentarze: